Kochani, moje plany sylwestrowe wyklarowały się właściwie dopiero wczoraj. Chociaż już wcześniej przewidywałam jak to się skończy, jakoś wielce rozrywana nie jestem.
Na całe szczęście spędzę ten dzień ze znajomymi i w nowej, pięknej sukience.
W związku z kończącym się starym rokiem, życzę Wam drodzy czytelnicy dużo szczęścia bo tym z Titanica tylko tego zabrakło. Oby rok 2015 był dla Was owocny i lepszy niż każdy który za Wami. Oby singielki i single lubiący swoje życie pozostali sami a cała reszta jeszcze dziś niech wyrwie jakiś apetyczny kąsek.
Wasze zdrowie i do zobaczenia w nowym roku.
środa, 31 grudnia 2014
piątek, 19 grudnia 2014
Czy ten dzień mógł być gorszy?
Kiedy już wyszykowałam się, napuściłam na twarz urodę, szybkim krokiem ruszyłam na przystanek z którego malowniczo odjechały akurat moje autobusy. No nic, dobrze że chociaż jest ciepło i ślicznie wyglądam w nowym czerwonym płaszczu.
Nareszcie udało mi się dotrzeć na uczelnię. Odsiedziałam swój godzinny dyżur, na którym tak jak się spodziewałam, nie pojawił się żaden student. Po załatwieniu wszystkich papierkowych spraw (głównie bieganiu i zbieraniu podpisów na kwitkach), ze spokojem napiłam się herbaty i postanowiłam zejść do bufetu żeby nareszcie coś zjeść bo zrobiła się z tego godzina 14:00.
Zestaw obiadowy brzmiał wyśmienicie, zapewne też był wspaniały i przekonałabym się o tym, gdybym miała ze sobą portfel. Głodna i zła poszłam koczować w gabinecie, aby o 16:45 przeprowadzić ostatnie zajęcia i wrócić do domu.
W międzyczasie zadzwoniła do mnie rekruterka informując mnie, że nie dostałam pracy. Cudownie - pomyślałam - brak środków do życia , brak stypendium i nawet pracy nie dostałam. A byłam pełna optymizmu po tym jak zaprosili mnie na drugi etap rekrutacji.
To chyba był moment w którym stwierdziłam, że dzień gorszy być nie może. Eshh jak bardzo się myliłam.
W połowie prowadzonych przeze mnie zajęć na zewnątrz potwornie się rozpadało. Oczywiście naiwnie liczyłam, że zanim wyjdę przestanie.
Ostatnia scena tego dnia, to ja w moim ślicznym nowym czerwony płaszczu, z berecikiem na głowie, ociekająca wodą na przystanku. Kiedy wreszcie zjawił się autobus usiadłam żałośnie na jego końcu, ciekłam wodą na podłogę i zastanawiałam się jak bardzo rozmazał się mój makijaż.
Po wejściu do domu marzyłam o dwóch rzeczach, jedzeniu i prysznicu. Zagrzebana w koc po uszy razem z kubkiem gorącej herbaty wzięłam się do spisywania tego dnia. Może i z byciem singielką nie ma wiele wspólnego, ale przysięgam, komuś wyżalić się musiałam.
wtorek, 9 grudnia 2014
Poszukiwanie Chromosomu XY
Czasami mam już dość całych tych poszukiwań i wmawiania
sobie, że one kiedykolwiek przyniosą jakiekolwiek wymierne skutki.
Najmodniejszy klub w mieście, zarezerwowany stolik, kolorowe
drinki, modna sukienka i instynkt drapieżnika na tapecie.
Banda młodych, atrakcyjnych kobiet wyglądających jak
wygłodniałe hieny, rozglądających się po sali w poszukiwaniu kolejnej ofiary.
Naprzeciw ich stolika siedzą młodzi mężczyźni robiący
dokładnie to samo, oczywiście ich spojrzenia nawet na moment się nie skrzyżują.
Oba stada polują na zwierzynę, która jest na tyle mała aby zaspokoić głód, ale
nie na tyle znaczącą by poranna kawa nie stała się krępująca.
Przecież to oczywiste, że o świcie zwierzątko musi opuścić
apartament. Dachowce powinny doskonale wiedzieć gdzie jest ich miejsce.
Dziś z rana usłyszałam od jednego ze znajomych że przecież
kobiety też mają podział na mężczyzn do kochania i pieprzenia...taa. Oczywiście
że mamy, bez tego już dawno byśmy oszalały. Problem w tym że co raz trudniej
znaleźć kogoś kogo da się kochać a co raz łatwiej o żywą wkładkę do łóżka i o
ile tylko o to chodzi to jest ok. Problem pojawia się w chwili kiedy naprawdę
chcemy znaleźć kogoś do życia a nie do zabawy.
Czasami kiedy tak siedzę w klubie zastanawiam się czy
któryś z tych mężczyzn naprzeciw myśli tak samo jak ja, czy też
chciałby wstać i wreszcie powiedzieć „ Nie mam ochoty postawić Ci drinka,
chciałbym się z Tobą spotkać w jakiejś kawiarni i nie, kiedy odprowadzę Cię do
domu nie będę chciał wpakować Ci się do łóżka”.
I oczywiście poprawiam włosy, sukienkę, sama też nigdy
czegoś takiego nie mówię, bo to oznaczałoby, że hmmm okazuję słabość i nie daj
boże mam coś takiego jak, o zgrozo, serce.
Dlatego też nadal siedzę w tym samym miejscu czekając aż
wreszcie znajdzie się ktoś, kto odwróci to wszystko i pozwoli mi normalnie żyć.
Fajnie byłoby uwierzyć, że ktoś mógłby pokochać mnie za to
że czytam nietuzinkową literaturę, pachnę truskawkami, lubię puszczać latawce i
nie wstydzę się nazwać ślimaka. A nie za fakt posiadania przeze mnie długich
nóg i sporego biustu.
Czasami już nie wiem co powinnam robić, z jednej strony jako
atrakcyjna kobieta chyba nie powinnam się oszpecać po to by spotkać normalnego
samca. Z drugiej strony ostatnio wydaje mi się to jedynym sensownym
rozwiązaniem.
Czasami miło kogoś przytulić, położyć głowę na ramieniu i
porozmawiać o Kancie, albo pomilczeć do samego rana ciesząc się jedynie jego
obecnością.
Niestety mam wrażenie, że wszyscy mężczyźni, z którymi
wieczór mógłby tak wyglądać, zniknęli w jakiś niewyjaśnionych okolicznościach,
zapadli się pod ziemię, zdezintegrowali, zostali zutylizowani, albo tak jak ja
ukrywają, że właśnie tego by chcieli.
I tak to pewnie będzie trwało w nieskończoność, aż ja sama
nie podejmę ostatecznej decyzji o tym że jednak samotność to, to czego
szukałam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)