piątek, 2 stycznia 2015

Nowy rok nadszedł i jakoś zmian nie widać

Dziś kiedy ostatecznie poziom alkoholu w mojej krwi spadł do zera, mogę skrobnąć parę słów do Was.
Sylwestrowa noc spędzona rewelacyjnie, bez spiny, z przyjaciółmi, w nowej świetnej sukience i z dużą ilością śmiechu.
Troszkę obawiałam się iść sama, ale jak się okazało więcej było osób niesparowanych niż tych we dwoje.
Przyjaciele absolutnie mnie nie zawiedli. Od tańca nogi bolą do teraz a zakwasy od śmiechu i kilka nowych zmarszczek jeszcze długo przypominać mi będą o świetnej zabawie.

Wczoraj wieczorem odwiedził mnie znajomy i ze śmiechem opowiadał mi w jak skuteczny sposób uwodziłam jednego z sylwestrowych gości. Najpierw porównał to do zarzucenia wędki i spławika który poszedł w pełne zanurzenie, kolejną scenę do boi na morzu, która zaczyna się kołysać i głośno dzwonić. Tak strasznie mnie tym rozbawił że musiałam się tym z Wami podzielić. Do tego jak zwykle zastanawiam się jak mi się to udaje. Kiedy zupełnie mi nie zależy mogę zarzucać wędkę i wyciągać apetyczne rybki. Problem pojawia się gdy na horyzoncie zjawi się jakiś Pan na którym mi odrobinkę zależy. Wtedy jęzor jak kołek, mowa ciała jak u paralityka i wyraz twarzy tajemniczego debila. Ja się pytam, dlaczego?

Sylwestrowa maskotka okazała się przemiłym facetem, dlatego też odpuściłam. Skoro chciałam jedynie zabawy a facet jest w porządku nie będę się nim bawiła. Jakoś pierwszy raz od dawna wydało mi się to nieetyczne.

Pierwszy dzień nowego roku rozpoczęłam wspominkami. Nawet jakoś tak nastrój mi się poprawił. Zadzwoniłam do wszystkich swoich przyjaciółek ( w większości, bardziej skacowanych ode mnie). Złożyłam życzenia i postanowiłam że ten rok będzie lepszy. Czy taki będzie wyjdzie w praniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz